30 września 2018

BUTY GRAVATI


Mam już na koncie kilka recenzji butów. Jednak ostatnio zauważyłem, że w tym zestawieniu nie ma ani jednej pary z włoskim rodowodem. Słoneczna Italia może poszczycić się wieloma doskonałymi producentami, więc bez większego namysłu zdecydowałem nadrobić to zaniedbanie. Szczególnie, że butów z tego zakątka świata nie brakuje w mojej kolekcji i dość często z nich korzystam. W pierwszej kolejności postanowiłem zaopiniować model od Gravati z groszkowanej, brązowej skóry.


Gravati to rodzinna firma założona w 1909 r. we Włoszech. Dzisiaj na jej czele stoją dwaj bracia – Ettore i Cesare Gravati, którzy osobiście nadzorują cały proces produkcyjny. Marka specjalizuje się w wytwarzaniu wysokiej jakości butów męskich i damskich. Główna siedziba, a zarazem fabryka, mieści się w Vigevano. Manufaktura nie stroni od skór egzotycznych, przez co w jej kolekcjach można natrafić na buty z pekari, strusia, kangura, krokodyla i paru innych osobliwych zwierząt. Jak większość włoskich shoemakerów, opierają swoją produkcję głównie na konstrukcji Blake, ale zdarzają się buty szyte metodą Blake Rapid, Bologna, czy Goodyear Welted. Wyroby Gravati to owoc tradycyjnego rzemiosła z bardzo dużym udziałem ręcznej pracy. Nie bez powodu są one sprzedawane w tak znamienitych galeriach handlowych jak Bergdorf Goodman, Neiman Marcus, czy Stanley Korshak.


Prezentowana para Gravati trafiła mi się dość dawno temu i jak zwykle zakup miał bardzo okazyjny charakter. Do butów nie dołączono oryginalnego kartonu i woreczków przeciwkurzowych, ale nie zmienia to faktu, że były całkowicie nowe. Prawdopodobnie zostały wyprodukowane na niemiecki rynek, ponieważ na wkładce widnieją napisy w germańskim języku. Niewątpliwie jest to model vintage, ale wyjątkowo ponadczasowy. Choć w aktualnej ofercie marki próżno go szukać, to nie można powiedzieć, że pod względem klasycznego wzornictwa i stylu, wypadł z obiegu. Jego sędziwe lata zdradza naszywka na wkładce, której już dawno się nie stosuje na obuwiu włoskiej manufaktury.



Gravati nadaje swoim butom numery, a nie nazwy. Mój model został określony jako styl 17235. Ta sekwencja cyfr znajduje się wewnątrz na bocznym skrypcie. Zaraz obok widnieje rozmiar. Oczywiście 10. Tutaj jak nigdy mogłem sobie porównać 9 i 10, ponieważ kupiłem od razu dwie pary. Numer 9 okazał się za ciasny, ale już rozmiar większy był strzałem w dziesiątkę. Jak widać, nie miałem jeszcze okazji ich przetestować w terenie. Pozwoliłem sobie jedynie na spędzenie w nich kilku godzin w domowym zaciszu. Wiem, że to nie jest w pełni miarodajne, aczkolwiek wystarczające, aby wychwycić miejsca potencjalnych ucisków. Buty Gravati słyną z komfortu noszenia i wszystko wskazuje na to, że zasłużenie.     



Mamy tu do czynienia z dość ciekawym typem obuwia, często pomijanym w większości poradników. Pośród lotników, oksfordów, monków i brogsów zazwyczaj brakuje miejsca dla butów z noskiem o angielskiej nazwie apron toe. Rozwiązanie konstrukcyjne spotykane na większości nowoczesnych loafersów zostało przeniesione na buty sznurowane. Klasyczny i elegancki model, ale w Polsce chyba niezdefiniowany. Jakby ktoś znał polskojęzyczną nazwę, to bardzo proszę o podpowiedź. Uściślając, moja para Gravati to bluchersy z noskiem apron toe.


Jak dobrze pamiętam, to wszystkie recenzowane przeze mnie buty posiadały konstrukcję Goodyear Welted. Tym razem zastosowano szycie metodą Blake Rapid. To doskonała alternatywa dla szycia ramowego, mocna, solidna, ale nie tak sztywna. Zdecydowanie trwalsza i lepsza niż sam Blake. Omawiana para ma jeszcze dodatkową wartość, ponieważ włożono w nią całe mnóstwo ręcznej pracy. Poszczególne części skóry zostały wycięte przez wykwalifikowanego rzemieślnika. W zakładach Gravati stosuje się również tzw. „hand lasting”, czyli ręczne nakładanie i formowanie cholewki na kopycie. W dzisiejszych czasach podobne procesy należą zdecydowanie do rzadkości, więc włoska marka ma się czym pochwalić.


Przedstawiane buty zostały obstalowane na kopycie 664. Wygląda klasycznie, ponadczasowo i bardzo zgrabnie. Podbicie nie jest nadzwyczajnie wysokie, ale dość elastyczne, dzięki otwartej przyszwie. Najbardziej mi się podoba, że to kopyto, mimo swych lat nie straciło na aktualności. Niestety nie mogę tego powiedzieć o moich loafersach Gravati, które wyraźnie nie są już na czasie.




Od początku moją największą uwagę przykuwała groszkowana powierzchnia cholewki. Byłem przekonany, że tym razem to nie jest efekt mechanicznego procesu wytłaczania, ale naturalna faktura użytej do produkcji skóry. Podejrzewałem, że pochodzi z jelenia, ale według przedstawicieli firmy, to teksturowana skóra cielęca. Na noskach oraz na piętach została nieco bardziej wygładzona. W przypadku groszkowanych skór łatwiej ukryć wszelkie niedoskonałości, a tym samym trudniej ocenić jakość surowca. Jednak wygląd i sposób, w jaki reaguje na preparaty do pielęgnacji nie pozostawia wątpliwości. Cholewki powstały ze skóry wysokiej klasy. Warto też wspomnieć, że nie są tak sztywne i twarde, jak w wielu angielskich butach.


Wnętrze w pełni pokrywa skóra naturalna. Podeszwa również jest skórzana, ale wkomponowano w nią gumowy, ryflowany element. Ten praktyczny detal ma spełniać funkcję antypoślizgową. Kanał ze szwami biegnącymi wzdłuż obrzeży jest ukryty pod warstwą kruponu. Patrząc na spód, buty wydają się całkiem szerokie, jednak kształt cholewki nadaje im smukłości. Podeszwy sprawiają wrażenie bardzo solidnych i faktycznie wychodzą dość znacznie poza obrys cholewek. Dotyczy to także obcasa. Przez cały obwód górnej części podeszwy biegnie dodatkowy otok oraz szwy. Zważywszy na rzemieślniczy charakter produkcji, trochę mnie dziwi kompletny brak gwoździków w obcasie. Połowę jego powierzchni stanowi ryflowana, twarda guma. W tych butach żaden niekontrolowany poślizg na pewno mi nie grozi.


Wysoki poziom wykonania i wykończeń świadczy o klasie tych butów. Są imponująco symetryczne. Szwy biegnące wokół górnych rantów podeszw są bardzo grube. Wystarczy na nie spojrzeć, aby w głowie od razu zrodziła się myśl, że muszą być nie do zdarcia. W środku żadnych śladów po kleju, ani strzępiących się nici. Gumowe wstawki na podeszwach posiadają niewielkie plamy, ale nie mam pewności, czy to fabryczny mankament. Takie już kupiłem. Najbardziej nie podoba mi się wkładka, której powierzchnia wygląda na spękaną. Choć to tylko wizualny efekt i nie ma wpływu na nic poza estetyką, to robi średnie wrażenie. Cieszę się też, że firma zrezygnowała z tej płóciennej naszywki, która nie wygląda zachęcająco. Podobno kontrolą jakości zajmuje się sam Cesare Gravati. Każda para wyprodukowana w fabryce w Vigevano, zanim trafi do kartonu, musi przejść przez jego ręce.




Bez wątpliwości Gravati to buty godne polecenia. Koszt, jak na polskie warunki, nie należy do najniższych, ale summa summarum, stosunek jakości do ceny wypada wyjątkowo korzystnie. Przede wszystkim dzięki tak dużemu wkładowi ręcznej pracy. Wiele włoskich marek tego nie oferuje, a mimo to, potrafią być znacznie droższe. Handmade to oczywiście nie wszystko. Do tego dochodzi wysoka jakość wykonania, porządna konstrukcja i doskonałe skóry. Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na spójność stylistyczną tego modelu. Groszkowana powierzchnia cholewki została połączona z grubą, podwójną podeszwą i otwartą przyszwą. Nawet sznurowadła są wyważone pod kątem grubości i nieregularnej tekstury.





8 komentarzy:

  1. Kolejna swietny wpis. Czekam na recenzję butów od Patine na kopytach mistrza Tadeusza Januszkiewicza. Może Pan jako pierwszy się na to pokusi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Właśnie niedawno przeczytałem o butach marki Patine i muszę przyznać, że jestem pod ogromnym wrażeniem. Kopyta wyglądają pięknie i do tego wyszły spod ręki samego mistrza Januszkiewicza. Skóry z najlepszych europejskich garbarni, konstrukcja Goodyear Welted i to wszystko zamknięte w cenie poniżej 1000zł. Dla mnie to wręcz nie do pomyślenia. Jeśli te buty faktycznie są na takim poziomie jak piszą, to tylko pogratulować. Takiej oferty nic nie przebije, a efekt wow raczej gwarantowany. W każdym razie warto nagłaśniać takie inicjatywy. Niewykluczone, że artykuł o butach Patine pojawi się na Sartoriusie.

      Usuń
  2. A te "9" zostały w kolekcji czy szukaja nowego właściciela?☺

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam dokładnie te same buty, także z niemieckimi napisami wewnątrz, w rozmiarze 9, i mogę nieco uzupełnić o wrażenia z ich użytkowania przez około 4 lata. Początkowo były bardzo często używane, a nawet nadużywane, jako podstawowe woły robocze, obecnie jednak bardzo rzadko. Trochę zmieniły się upodobania, w rotacji znalazło miejsce kilkadziesiąt innych par, a przede wszystkim ujawniły się pewne wady. Niestety bardzo się rozbiły, wręcz rozczłapały, a ponadto skóra nie starzeje się idealnie - przy szlachetniejszej skórze z wiekiem nabiera ona charakteru, patynuje się, wygląda wręcz lepiej niż w dniu zakupu. W tych Gravati niestety taki efekt nie wystąpił, co nie oznacza, że skóra wygląda gorzej, jest tylko i aż OK. Jednak trzeba powiedzieć, że bardzo dobrze wspominam te buty i dzięki tej recenzji w najbliższych dniach użyję je ponownie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za te wartościowe uwagi. Stanowią idealne dopełnienie mojego wpisu. Życzyłbym sobie takich komentarzy pod każdą recenzją. Zawsze podkreślałem, że moje opinie są niepełne i opierają się głównie na wrażeniach dotyczących konstrukcji, jakości skór i wykonania, czyli tego, co można ocenić od razu. Traktuję je także jako formę prezentacji marki.

      Mam jeszcze loafersy Gravati w rozmiarze 10, które były mocniej użytkowane i muszę przyznać, że też się rozeszły, ale w granicach normy. Zauważyłem też, że teksturowane skóry (nie tylko w przypadku omawianych Gravati) ogólnie starzeją się nieco inaczej. Często właśnie brakuje tej pięknej patyny.

      Cieszę się, że w ostatecznym rozrachunku jesteś zadowolony z tych butów. Ja dopiero zacząłem ich używać i jak na razie są bez zastrzeżeń.

      PS. Gratuluję tak licznej kolekcji butów. Kilkadziesiąt par to robi wrażenie. Przy okazji mogę pokazać żonie, że nie jestem jedynym butofilem wśród facetów :)

      Usuń
  4. Klasą aż bije na odległość! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...