Niejednokrotnie
powtarzałem, że dyplomatki to moje ulubione płaszcze. W tym sezonie udało mi
się kupić dwurzędowy, klasyczny chesterfield. Po paru przeróbkach krawieckich
stał się numerem jeden w mojej szafie do eleganckich zestawień. Dzisiaj z nieukrywaną
przyjemnością mogę Wam go zaprezentować, dzięki blogowej stylizacji.
W zeszłym
roku napisałem dość obszerny artykuł o chesterfieldzie, czyli płaszczu znanym w
Polsce pod nazwą dyplomatka. Z reguły są one czarne, grafitowe lub granatowe,
ale do klasyki zalicza się też szara jodła, którą tym razem prezentuję. To
doskonała alternatywa dla ciemnych odmian. Jednym ze znaków rozpoznawczych
tradycyjnego chesterfielda jest aksamitny kołnierz w czarnym kolorze. Dzisiaj
rzadziej się go widuje, ale mój model posiada ten symboliczny detal. Kolejna
rzecz, która go wyróżnia spośród większości sklepowych produktów to dwurzędowe
zapięcie. Choć od jakiegoś czasu coraz popularniejsze, to i tak częściej
spotyka się krój jednorzędowy. Dwa rzędy guzików naprawdę przypadły mi do
gustu. Wyglądają bardzo dostojnie i elegancko. Podoba mi się również kształt
oraz szerokość wyłogów w tym płaszczu. Lekko zaokrąglone na zewnętrznych
krawędziach, szerokie, ale w granicach normy, z przystępnie ulokowanymi
szczytami. Jedyne, czego mi w nim brakuje to kieszonka piersiowa. Wełna, z
której został uszyty nie jest ani za gruba, ani za cienka. Na dodatek niemal wcale się nie gniecie.
Pod
płaszczem skrywa się granatowy garnitur w cienkie fioletowe prążki. Już raz pojawił
się na blogu. Zapinany na jeden guzik z ostrymi klapami. Przez kolor prążków
najchętniej łączę go z dodatkami o zbliżonej barwie. Tym razem dobrałem do
niego koszulę w biało fioletowe, bengalskie paski. Kołnierzyk nie jest rozłożysty,
więc zastosowałem do niego krawat o cieńszym wkładzie. Dzięki temu węzeł nie
był zbyt masywny i nie rozpychał nadmiernie przestrzeni wokół wyłogów. Do tego
typu kołnierzy najlepsze są cieńsze, podłużne węzły. Fioletowy krawat z
jedwabiu dopełniał całokształt kolorystycznie. Dodatkowo w brustaszy znajdowała
się jedwabna poszetka w zbliżonych odcieniach.
Znowu
pokusiłem się o rękawiczki w innym kolorze niż buty. Szara skóra nawiązuje
oczywiście do płaszcza, ale równie dobrze pasowałoby tu podobne akcesorium w czarnej
postaci. Na formalne okazje, czy na wieczór zdecydowanie założyłbym do mojego
chesterfielda czarne rękawiczki. Jednak na dzienny, niezobowiązujący spacer,
tudzież sesję zdjęciową, postanowiłem wybrać szarość. Wygląda mniej oficjalnie w tej sytuacji.
Czarny
kołnierz po części wymusza założenie butów w tym samym kolorze. To rzeczywiście
się uzupełnia. Brąz w tym przypadku mógłby się nie wkomponować, szczególnie
przy szarych rękawiczkach. Stworzyłoby to nazbyt zawiłą komplikację
kolorystyczną, niezgodną z przyjętą na dzisiaj konwencją. Dlatego odpowiednie
do płaszcza wydały mi się czarne półbrogsy typu oksford z ozdobnym medalionem.
Skóra na wysoki połysk to dobra opcja na wieczór, ale w dziennym świetle też
potrafi funkcjonować.
Z
fioletowych akcentów pozostały jeszcze skarpetki i szal. Niekoniecznie chciałem
wyglądać jak sztywny, angielski lord, a barwne skarpety miały mi w tym pomóc.
Natomiast szalik miał ubogacić zestaw kolorystycznie wprowadzając trochę więcej
fioletu. Poza tym pisałem ostatnio o pofalowanej fakturze kaszmiru i chciałem
ukazać ten detal osobiście.
Płaszcz – Berwin & Berwin
Garnitur – William Hunt
Koszula – Hugo Boss
Krawat – Cavallo
Poszetka – Turnbull & Asser
Skarpetki – Frederik Anderson Copenhagen
Szal – V. Fraas
Buty – Barker
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz