31 marca 2018

FENOMEN JAPOŃSKIEGO DŻINSU


Ponad sto lat temu Stany Zjednoczone stały się kolebką dżinsów. Zrodziły tak kultowe marki jak Levi’s, Lee, czy Wrangler, które stale budowały amerykańską potęgę. Wydawałoby się, że w świecie denimu osiągnęli wszystko. Tymczasem dżins został wyniesiony na zupełnie nowy, jeszcze wyższy poziom, w całkowicie odmiennej kulturowo Japonii. Pasjonaci z Kraju Kwitnącej Wiśni uczynili z produkcji dżinsu formę sztuki oraz rzemiosło, w którym zdobyli absolutny szczyt.

Dżinsy pojawiły się w Japonii za sprawą amerykańskich żołnierzy, którzy okupowali to państwo po drugiej wojnie światowej. W czasie wolnym zamieniali mundury na spodnie i kurtki Levis’a wzbudzając fascynację japońskiej młodzieży. Swoje „nadwyżki” odsprzedawali chętnym, których stale przybywało. W latach 50 – 60’ popularność błękitnej tkaniny eksplodowała wraz z pojawieniem się na ekranach takich postaci jak James Dean, czy Marlon Brando. Dżins stał się dopuszczalną formą buntu w społeczeństwie, które usiłowało podnieść się po wojennej traumie. Gdy popyt przerósł podaż, grupa japońskich detalistów zaczęła sprowadzać dżinsy z USA, głównie Levis i Lee. Niestety dla większości młodych konsumentów okazały się zbyt drogie, a często też nie miały vintage’owego charakteru, preferowanego przez Japończyków. Tak narodził się pomysł, aby stworzyć własny denim. Jak na ironię, to właśnie Amerykanie przyczynili się do powstania największej konkurencji dla swoich kultowych dżinsów.

Dżinsy marki ONI. Źródło: heddels.com

Japonia posiada kilka regionów słynących z wiekowych tradycji tekstylnych. Jednym z nich jest Kojima w prefekturze Okayama – miejsce narodzin japońskiego dżinsu. Obecnie prosperuje tam ponad 30 firm produkujących gotowe dżinsy oraz około 200 firm powiązanych z branżą. Bogate skupisko obejmujące mniej więcej 40 % krajowej produkcji sprawiło, że Kojima stała się magnesem dla wielu przedsiębiorców i entuzjastów dżinsu nie tylko z Japonii, ale i całego świata.

Kojima w prefekturze Okayama to zagłębie japońskiego dżinsu. Źródło: okayama-japan.jp

To właśnie tam mieściła się fabryka Maruo Clothing, która już w połowie lat 60’ próbowała swoich sił w produkcji własnego denimu. Konstrukcja i szycie dżinsów nie stanowiły dla pracowników zakładu tajemnic, ponieważ nabrali doświadczenia przerabiając i dostosowując do japońskich rozmiarów spodnie importowane od lat 50’ z USA. Główną przeszkodą okazały się techniki farbowania materiału. W rezultacie Maruo była zmuszona sprowadzić z amerykańskiej tkalni Canton pięćdziesiąt rolek denimu, z których w 1965 r. powstała pierwsza, uszyta w Japonii linia dżinsów, sygnowana nazwą fabryki z USA – Canton. Dwa lata później firma Maruo wypuściła na rynek drugą markę – Big John, która początkowo również korzystała z amerykańskich tkanin, choć tym razem z legendarnej Cone Mills zaopatrującej m.in. Levis’a.

Canton to marka pierwszych dżinsów uszytych w Japonii z amerykańskiego denimu. Źródło: negobundle.blogspot.com

Dopiero w 1972 r. fabryce Kurabo udało się wyprodukować tkaninę dżinsową, którą nazwano Kurabo KD – 8. Materiał posłużył do stworzenia w 1973 r. pierwszych, w pełni japońskich dżinsów uszytych i sprzedawanych przez Big Johna. To wydarzenie stało się zaczątkiem rewolucji, która trwa do dziś.

Big John to pierwsze, całkowicie japońskie dżinsy. Źródło: nytimes.com

Japończycy od początku wzorowali się na amerykańskich dżinsach. Nawet, gdy stali się samowystarczalni, próbowali wiernie kopiować ich styl. W ciągu zaledwie kilku lat przemysł oparty na rodzimych dżinsach dosłownie eksplodował. Doskonale obrazują to liczby, które przedstawiają ogromny wzrost sprzedaży z 7 000 000 par w 1969 r. do 45 000 000 par w 1973 r. Lokalne wytwórnie denimowej odzieży namnażały się lawinowo. Azjaci jeszcze bardziej ugruntowali swoją pozycję w latach 80’, dzięki obniżającej się jakości dżinsu od amerykańskich potentatów. Zakłady w USA zaczęły używać nowocześniejszych i szybszych maszyn oraz syntetycznych barwników, nastawiając się na masową produkcję, podczas gdy w Japonii obrano zupełnie inny kierunek. Pozostając przy starych krosnach wahadłowych, byli wierni tradycyjnym metodom barwienia z użyciem naturalnego indygo. Skupiali się na detalach i technikach, które stały się nieużyteczne w globalnym przemyśle.

Zauroczenie dżinsem i chęć jego ulepszania pchnęło wiele tekstylnych zakładów do dostosowania się i wyspecjalizowania w produkcji denimu i szytej z niego odzieży. Rozbudowaną branżę i dużą ilość tkalni trzeba zaliczyć na poczet zalet azjatyckiego denimu. Wiele z nich ma wypracowane własne metody i indywidualny styl. Dzięki temu powstaje przeogromna różnorodność faktur i odcieni, niespotykana w innych częściach świata.

Różnorodność faktur i odcieni japońskiego dżinsu jest ogromna. Źródło: selvedgerun.com

Jedne z najbardziej znanych japońskich fabryk denimu to Kurabo, Nisshinbo, Kaihara, Nihon Menpu, Kuroki, Toyoshima, Collect, Shinohara Textile. Najstarsze z nich rozpoczęły działalność tekstylną ponad sto lat temu. Włókiennicze dziedzictwo Kurabo sięga 1888 r., a w latach 70’ XX wieku tkalnia stworzyła pierwszy japoński dżins. Była pionierem w stosowaniu unikalnych sposobów przędzenia i barwienia błękitnej tkaniny, które używane są powszechnie do dziś. Na uwagę zasługuje też prężnie rozwijająca się Kaihara. Jej udział w japońskim rynku dżinsowym wynosi co najmniej 50 %. Dostarczają dżins do ponad 20 krajów na całym świecie, a z ich surowców korzystają zarówno marki premium, jak i te tańsze. Do ich klientów należy Gap, Lee, J. Crew, Uniqlo, Evisu, czy Tom Ford. Kaihara może się pochwalić całkowicie zintegrowanym procesem produkcyjnym, złożonym z przędzenia, barwienia, tkania oraz operacji wykończeniowych denimu.

Japonia skupia wiele fabryk produkujących dżins. Źródło: pinterest.com

Kaihara to najprężniej działająca fabryka denimu w Japonii. Źródło: hello.jcrew.com

Współcześnie japoński dżins uchodzi za najlepszy na świecie. W stosunkowo krótkim czasie Azjaci wynieśli błękitny denim do poziomu legendy i narodowego dziedzictwa. Sekret tej wyjątkowej jakości tkwi w latach doświadczeń, rzemieślniczym podejściu, tradycyjnych technikach oraz bezkompromisowym dążeniu do perfekcji. Wiele procesów produkcyjnych zależy od wykwalifikowanej siły roboczej, a nie sterowanych komputerowo maszyn. Japoński dżins w odróżnieniu od pozostałej większości, powstaje w sposób unikalny z doskonałych surowców. Na jego wyjątkowość składa się przede wszystkim kilka podstawowych elementów.

Fundamentalne znaczenie dla jakości denimu ma bawełna. Początkowo stosowano głównie amerykańskie odmiany, lecz po wielu eksperymentach największe uznanie wśród Japończyków zdobyła afrykańska bawełna z Zimbabwe. Jej włókna są wyjątkowo mocne i długie, a co najważniejsze w pełni organiczne. Pączki zbiera się ręcznie bez użycia maszyn. Po raz pierwszy została sprowadzona i przerobiona na denim w 1994 r. przez właściciela marki Full Count. Dzisiaj nie jest jedyną wykorzystywaną odmianą, ale bazują na niej najlepsze marki z Kraju Wschodzącego Słońca. Inna afrykańska bawełna z Wybrzeża Kości Słoniowej podbiła serce marki Blue Japan.

Bawełny z Zimbabwe używają japońskie marki z najwyższej półki.

Afrykańska bawełna z Wybrzeża Kości Słoniowej też zyskała uznanie wśród producentów denimu z Azji. Źródło: denimhead.ru

Rodzaj przędzy to kolejny element uzasadniający wyjątkowość japońskiego dżinsu. Obecnie większość przemysłowych wytwórców denimu na świecie stosuje głównie przędzę typu open-end, która jest tańsza, znacznie szybsza w produkcji, ale też dużo gorsza jakościowo. Do późnych lat 70’ produkcja dżinsu opierała się na tradycyjnie wytwarzanej przędzy typu ring spun. Proces przędzenia tą metodą wymaga lepszej klasy, dłuższych włókien bawełnianych. Dzięki temu pozyskiwane nici są silniejsze i bardziej miękkie. Odpowiedzialne są także za niespójną powierzchnię tkaniny, dodającą dżinsom charakteru. Szczególnie popularne w stylu vintage tworzą tzw. tate-ochi, czyli pionowe, wyblakłe linie. Japończycy docenili walory przędzy ring spun bardzo wcześnie, ponieważ idealnie pasuje do ich konwencji i tradycyjnych metod.

Przędza ring spun to jeden ze wskaźników jakości japońskiego denimu. Źródło: nomanwalksalone.com

Unikalny jest przede wszystkim proces tkania, który odbywa się na starych krosnach wahadłowych. Są one znacznie wolniejsze od nowoczesnych maszyn, a utkany materiał jest dużo węższy. Jednak mają też swoje zalety. Tkanina ma bardziej zwarty i gęstszy splot, przez co jest cięższa i wytrzymalsza. Ograniczona prędkość powoduje mniejszy nacisk na przędzę, co finalnie oznacza zwiększoną miękkość. W odróżnieniu od wydajnych, zautomatyzowanych urządzeń, stare krosna powodują powstawanie drobnych nieregularności i zgrubień nadając dżinsom często pożądany charakter vintage. Zdarza się również, że denim jest bardziej szorstki i włochaty. Wśród entuzjastów niebieskiej tkaniny różnorodność i unikatowość tekstury zdecydowanie przedkłada się nad jednolitą i spójną powierzchnię. Wiele japońskich zakładów produkujących dżins korzysta z ojczystych krosien Toyoda. Ciekawostką jest fakt, że to prekursor znanej wszystkim firmy Toyota. Potentat motoryzacyjny zaczynał właśnie od wytwarzania krosien, które współcześnie przyczyniają się do produkcji najlepszego dżinsu na świecie.

Tkanie na krosnach wahadłowych odróżnia japoński denim od większości pozostałych. Źródło: denimhunters.com

Krosna wahadłowe pozwalają tworzyć denim selvedge, który jest wykończony charakterystyczną krajką na końcach rolki. Wewnętrzne szwy biegnące wzdłuż nogawek posiadają specjalny, utkany biały pasek ozdobiony zazwyczaj czerwoną linią (zdarzają się też w innych kolorach). Oprócz wartości estetycznych ten typ wykończenia dodatkowo wzmacnia szwy, chroni je przed rozpruwaniem i zapobiega strzępieniu. Selvedge stanowi nieodłączny element japońskiego denimu wysokiej jakości.

Wykończenie selvedge to nieodłączny element dżinsów wysokiej jakości z Japonii. Źródło: americanclassicslondon.com

Jeszcze rzadszy i absolutnie wyjątkowy, japoński denim powstaje na archaicznej, drewnianej maszynie tkackiej. Jedno z takich krosien znajduje się w Denim House – Shiroshita. Tkanie na nim wiąże się z dużym nakładem ręcznej pracy wykonywanej przez doświadczonego rzemieślnika. Cały proces jest bardzo żmudny i czasochłonny. W ciągu ośmiu godzin produkuje się zaledwie jeden metr tkaniny, podczas gdy jedna para dżinsów wymaga około dwóch i pół metra. Z oczywistych powodów ręcznie tkany denim jest nadzwyczajnie drogi i stanowi tylko symboliczną namiastkę całej japońskiej produkcji. Pojawia się m.in. w najbardziej ekskluzywnej linii dżinsów Momotaro.   

Zabytkowe ręczne krosno, na którym powstaje bardzo rzadki denim. Źródło: hiveminer.com

Poniżej filmik pokazujący jak tkany jest denim na tym zabytkowym krośnie.

https://www.youtube.com/watch?v=csPL3WQrLRM

Kolejny bardzo ważny wskaźnik jakości stanowi ai-zome, czyli proces farbowania z udziałem naturalnego barwnika indygo. Dzisiaj większość producentów dżinsu używa syntetycznych barwników, ponieważ jest to tańsze rozwiązanie, a uzyskiwane odcienie są łatwiejsze do opanowania. Na przekór standardom Japończycy postanowili wrócić do źródła. Ich bogate doświadczenie i tradycyjne metody w stosowaniu indygo sięgają XVII w. Pod tym względem szczególną sławą owiane jest miasto Tokushima na wyspie Sikoku, które od dawna stanowi narodowe centrum pozyskiwania i obróbki błękitnego barwnika. Obszar skupia niewielkie uprawy indygowca barwierskiego, tak więc nawet półprodukty w pewnym stopniu pochodzą z japońskiej ziemi. Cały proces produkcji indygo jest bardzo długotrwały. Począwszy od sadzenia nasion do otrzymania przydatnego surowca mija zazwyczaj około roku. Sama fermentacja trwa sto dni. Dzięki kompleksowym działaniom, na terenie Tokushimy odbywa się uprawa, produkcja i farbowanie za pomocą starych technik.

Naturalny barwnik indygo to podstawowy składnik japońskiego denimu. Źródło: thechromologist.com

Zastosowanie naturalnego barwnika to nie wszystko. Ważne są także metody farbowania przędzy. Najczęściej wykorzystywany jest sposób „barwienia linowego” (ang. rope dyeing), gdzie pęczki przędzy skręca się w kształt liny i moczy w zbiornikach z indygo. Następnie suszą się i utleniają na specjalnych bębnach. Cały proces farbowania odbywa się na przystosowanej maszynie. Zanurzenia są krótkotrwałe i powtarza się je wielokrotnie. Dzięki temu barwnik nie przenika w pełni włókien, a kolor pokrywa głównie zewnętrzną warstwę. W przypadku denimu jest to wyjątkowo pożądane. Częstotliwość kąpieli i utleniania warunkuje finalny odcień denimu. Im więcej zanurzeń, tym będzie ciemniejszy.

W taki sposób odbywa się barwienie linowe. Źródło: denimlaboratory.tumblr.com

Bardzo rzadką metodą jest ręczne farbowanie przędzy zebranej w motki (ang. hank dyeing). Ten tradycyjny japoński sposób odbywa się głównie w Tokushimie, gdzie wykwalifikowany rzemieślnik wielokrotnie zanurza przędzę w kadzi z indygo. Robi tak do momentu, aż barwnik całkowicie przeniknie rdzeń włókien. Doświadczenie i odpowiednie wyszkolenie pracownika jest w tym przypadku nieocenione. Materiał z ufarbowanej w ten sposób przędzy ma zupełnie inne parametry blaknięcia.  

Ręczne barwienie przędzy to rzadko stosowana metoda. Źródło: visvim.tv

Duży nacisk kładzie się na detale i procesy wykończeniowe. W Japonii można się spotkać z praniem tkanin przy użyciu kamieni lub pumeksu oraz ręcznym szczotkowaniem, podczas gdy nowoczesne metody bazują na enzymach i kwasach. W rezultacie materiał ulega zmiękczeniu oraz zyskuje naturalne wytarcia, a co najważniejsze jest bardziej ekologiczny. Malowanie białych pasów na niektórych modelach Momotaro, czy ozdabianie spodni Evisu też należy do ręcznych czynności. Podobne nowinki zawiera szycie. Dżinsy zazwyczaj są opatrzone ściegami łańcuszkowymi, które powstają na starych amerykańskich maszynach Union Special. Tego typu szwy są szczególnie charakterystyczne na zakończeniach nogawek japońskich spodni. Większość producentów używa w tym miejscu zwykłego szycia. Podane przykłady to oczywiście nie wszystko.

Wiele japońskich szwalni używa starych maszyn Union Special. Źródło: pinterest.com

Tkaniny dżinsowe podlegają zazwyczaj różnym sposobom obróbki i uszlachetniania, takim jak sanforyzacja, opalanie, czy merceryzacja. Japońskie tkalnie również korzystają z tych procesów, ale niektóre marki, jak Strike Gold, czy Studio D’Artisan potrafią całkowicie z nich zrezygnować. W ten sposób oferują czysty, surowy denim o bardziej szorstkim, niespójnym wyglądzie. Oznacza to, że w Japonii można znaleźć nawet niszowe modele.

Japońscy mistrzowie produkują dżinsy m.in. z kompletnie surowego denimu. Źródło: pinterest.com

Z japońskiego denimu korzystają liczne marki na całym świecie. Z uwagi na spory koszt tego surowca, stosują go głównie firmy z wyższej półki. Jednak wśród dżinsów z sieciówek też zdarzają się tkaniny z Kraju Kwitnącej Wiśni. Co prawda ceny są wówczas odpowiednio wyższe, a materiał pojawia się w ograniczonych kolekcjach. Dobrym przykładem są niektóre modele firmy Gap, gdzie stosuje się denim z Kaihary. Japońskich tkanin można również szukać w asortymencie Lee (linia 101), Uniqlo, Allsaints, J.Crew, Carhartt, APC, Nudie Jeans, Naked & Famous. Oczywiście nie mogło ich zabraknąć w droższych, często luksusowych markach jak: Diesel, Jacob Cohen, Paul Smith, Balmain, Ermenegildo Zegna, Tom Ford, Gucci, Prada, Louis Vuitton, Ralph Lauren (Purple Label).

Japoński denim można spotkać w produktach z sieciówek. Źródło: imgur.com

Tom Ford to jedna z luksusowych marek, która korzysta z japońskiego denimu. Źródło: gq.com

Japończycy udostępniają swoje tkaniny nabywcom spoza kraju, lecz ich prawdziwą dumą są rodzime marki, obejmujące całościową produkcję dżinsowej odzieży. Marka Big John uchodzi w tej kwestii za pioniera i nadal świetnie prosperuje. Edwin również może pochwalić się długą historią i wyrobioną renomą. W Japonii można natrafić na mnóstwo różnych producentów. Jedne z bardziej znanych to: Iron Heart, Sugar Cane, Real McCoy’s, ONI, Needles 45RPM, Eternal, Chimala, Blue Japan, Kapital, Johnbull, OrSlow, Visvim, Neighborhood.

Iron Heart należy do czołówki japońskiego dżinsu. Źródło: clutchmagjapan.com

Edwin to jedna z najstarszych japońskich marek w przemyśle dżinsowym. Źródło: americanclassicslondon.com

Światową fascynację japońskie dżinsy zawdzięczają między innymi pięciu firmom z Osaki: Studio D’Artisan, Evisu, Full Count, Denime i Warehouse. Twórcy tych marek, znani jako Osaka 5, współpracują ze sobą dzieląc się doświadczeniami i dążąc do wspólnego rozwoju. Za najbardziej wpływową i rozpoznawalną markę z całej piątki uchodzi Evisu. Jej znakiem rozpoznawczym są ręcznie malowane „mewy” na tylnych kieszeniach, nawiązujące do przeszyć Levisa. Nowsze kolekcje mają znacznie bardziej ekstrawaganckie malowidła, często wykraczające poza obrys kieszeni, a według mnie również poza ramy dobrego stylu.

Osaka 5, czyli Studio D'Artisan, Evisu, Full Count, Denime i Warehouse. Źródło: grailed.com

Ręcznie malowane mewy to znak rozpoznawczy marki Evisu. Źródło: harveynichols.com

Wśród zacnego, japońskiego grona znajdują się producenci, którzy podchodzą do dżinsu z nadzwyczajnym, wręcz obsesyjnym pietyzmem. Stawiają na wyrafinowanie i unikalność, a ich praca polega na dążeniu do bezwzględnej perfekcji. Tworzenie dżinsów wynieśli do poziomu rzemiosła połączonego z artyzmem. Stosują niekonwencjonalne techniki, najwyższej klasy materiały, a to wszystko okraszone dużymi nakładami ręcznej pracy. Szczytową jakość i kwintesencję prawdziwego, japońskiego dżinsu można odkryć wśród takich marek jak: Momotaro, Samurai, The Flat Head, Strike Gold, Studio D’Artisan, Pure Blue Japan, Full Count.

Marka Momotaro to bardzo wysoka jakość i kwintesencja japońskiego dżinsu. Źródło: clutchmagjapan.com

Marce Momotaro przyświeca hasło: "Made by hand, without compromise". Znakomicie odzwierciedla to poniższy film, przedstawiający cały proces produkcyjny dżinsów Momotaro.

Doskonałym przykładem mistrzowskiego rzemiosła wycenionego na ok. 2000 $ są dżinsy Momotaro z limitowanej serii G001-T Gold Label. Każda para tych spodni jest unikalna. Powstają z bawełny Zimbabwe, ręcznie utkanej na starodawnym, drewnianym krośnie w Denim House Shiroshita. Materiał jest ręcznie barwiony przy użyciu tradycyjnej techniki, gdzie naturalne indygo przenika rdzeń włókien. Dzięki temu nie blaknie, a często z czasem staje się nawet ciemniejszy. Na koniec jest prany w wodzie z Wewnętrznego Morza Japońskiego, co ma również znaczenie mistyczne. Ekskluzywności spodniom dodają guziki i nity wykonane ze srebra oraz tylna naszywka ze skóry jelenia z napisami platerowanymi złotem lub z ręcznie dzierganego jedwabiu.

Dżinsy Momotaro Gold Label G001-T kosztują ok. 2000$. Źródło: heddels.com

Etykieta „made in Japan” zobowiązuje, ale pełną gwarancję, że trafimy na dżinsy wysokiej jakości dają w szczególności sprawdzone, renomowane marki. Absolutnie nie można w jednym rzędzie stawiać spodni Gap z japońskiego denimu oraz dżinsów Samurai, ponieważ różnice klas będą bardzo znaczące. Nawet między krajowymi producentami może występować odmienna jakość. Mimo iż japoński denim nie jest do końca zdefiniowany, to powinniśmy oczekiwać od niego pewnego, złotego standardu. Obejmuje on tkanie na krosnach wahadłowych z wykończeniem selvedge oraz stosowanie naturalnego barwnika indygo. To podstawowe minimum, na którym Japończycy zbudowali sławę swoich dżinsów.

Sprawdzone marki to gwarancja wysokiej jakości. Źródło: heddels.com

Paradoksalnie dżins – symbol buntu i swobody pojawił się w kraju zdyscyplinowanych perfekcjonistów. Efekt tego zderzenia był zaskakujący, ale też niezwykle imponujący. Japończycy zamiast szukać drogi na skróty, postanowili cofnąć się w przeszłość, zachowując stare metody produkcyjne. To rozwiązanie stało się kluczem do sukcesu i międzynarodowego uznania.

Niestety w Polsce dostępność japońskich marek jest znikoma lub żadna. Najpopularniejsze i najbardziej osiągalne są dżinsy Edwin, które można kupić na Zalando.pl i czasami w sklepach Tk Maxx. Zdarzają się też na portalach aukcyjnych typu allegro. Znacznie łatwiej można nabyć dżinsy zachodnich marek uszyte z japońskiego denimu. W salonach Emanuel Berg znajdziecie spodnie Jacoba Cohena z tkanin pochodzących z Kurabo, ale są bardzo drogie. Na Zalando.pl bywają też Nudie Jeans, które często używają denimu z Japonii. Najprostszym rozwiązaniem są prawdopodobnie dostępne w polskich sklepach Lee 101. Duża część modeli z tej linii jest produkowana z japońskiego dżinsu selvedge.

Aby jeszcze bardziej przybliżyć i zobrazować temat japońskiego dżinsu, proponuję film dokumentalny w reżyserii Devina Leishera - "Weaving Shibusa". Poniżej zamieściłem link do krótkiego zwiastuna.

https://www.youtube.com/watch?v=qYaOvdeBBuM

8 komentarzy:

  1. Przygotował Pan kolejny doskonały pod względem merytorycznym tekst. To dzięki Panu sam zainteresowałem się tym, co na sobie noszę i jakiej jest to jakości, co w erze masowej produkcji ma znaczenie. Doceniam poświęcony czas i z niecierpliwością czekam na kolejne wpisy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję! Cieszę się, że zwraca Pan uwagę na swoje ubrania i ich jakość. Tym bardziej mi miło, jeśli miałem w tym swój udział. Sam musiałem się uczyć i nabierać doświadczenia, aby każdy kolejny zakup był coraz lepszy. Dlatego staram się podnosić świadomość Czytelników, aby nie wyrzucali pieniędzy w błoto i potrafili odróżnić rzeczy kiepskiej jakości od tych naprawdę dobrych.

      Usuń
  2. Jak zwykle b. ciekawy artykuł, niezwykle erudycyjny( no właściwie jak zwykle). Osobiście nie za bardzo lubię rzeczy z dżinsu. Może zmienił bym zdanie gdybym miał coś z japońskiego dżinsu.Mam pytanie do poprzedniego materiału. Czy polskie firmy (Vistula , Bytom )mają w ofercie coś z flaneli np. marynarkę, spodnie czy może garnitur ?. Pozdrawiam.Czekam na następne artykuły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie! Zarówno Vistula, jak i Bytom mają flanelowe garnitury, marynarki i spodnie w kolekcjach jesień - zima. Flanele można też znaleźć w Lancerto oraz Benevento (spodnie). Pozdrawiam.

      Usuń
  3. Ja zawsze kupuję spodnie wysokiej jakości, bo zawsze się sprawdzają. Do tego znacznie rzadziej ja piorę. Jeans nie wymaga tak częstego prania i lepsze jest zamrażanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedługo na blogu pojawi się wpis o dziesięciu mało znanych w Polsce, dżinsowych markach premium. Jeśli stawia Pan na wysoką jakość, to ten artykuł może okazać się interesujący. Niedawno kupiłem pierwszą parę dżinsów z surowego denimu. Na wewnętrznej naszywce pisze, że pierwsze pranie należy przeprowadzić dopiero po pół roku użytkowania?! Słyszałem, że niektórzy sobie z tym radzą właśnie przy pomocy zamrażarki.

      Usuń
    2. "Na wewnętrznej naszywce..." raczej jest napisane :) Co oczywiście w niczym nie uwłacza merytorycznej zawartości odpowiedzi.
      Pozdrawiam. Nowy, chłonny czytelnik.

      Usuń
    3. Dzięki za czujność :) Takich błędów pewnie można by znaleźć więcej. Niestety nie jestem mistrzem pisowni :) Najważniejsze, że potrafi Pan docenić wartość merytoryczną moich wpisów. Pozdrawiam i zachęcam do dalszego czytania.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...